Kopiemy opale ?
Górnictwo jest stare jak świat. Wydobywamy nudne sprawy jak
rudy metali, węgiel, siarkę czy uran. Są też ciekawsze opcje jak srebro czy
cenne od zawsze złoto. Nad to wszystko mamy kamienie szlachetne a pogoń za nimi
zawsze budziła wiele emocji.
Jednak kopalnia kojarzy się nierozłącznie z wielkim
przedsiębiorstwem, ciężkim sprzętem, olbrzymią skalą i umorusanymi górnikami z
lampkami na żółtych kaskach. Nic w tym przygody, nie rodzą się tam opowieści
przekazywane dalej i kiełkujące w chęć pogoni za błyszczącym skarbem.
Gdzie się podziały marzenia o nagłym bogactwie ? Gdzie są
kilofy ryjące drogę do setek tysięcy dolarów na końcu ciemnego tunelu wiele
metrów pod ziemią ? Czy są jeszcze historie o ludziach biorących kredyt na
szpadel aby skończyć na niekończącym się relaksie przy basenie własnej willi w
cieniu importowanej na zamówienie palmy ?
No więc tak, są jeszcze takie miejsca gdzie to wszystko
trwa, żyje i ma się dobrze. Jeszcze na turystach zarabia.
Klimat niczym z filmów o gorączce złota możemy poczuć
wybierając się w rejony Australii obfitujące w opale. Jednym z takich sławnych
miejsc jest wioska Lighting Ridge. Jej nazwa wzięła się czystego science
fiction – bo w roku 1900 którymś niejaki biedny pastuch miał zostać zabity od
uderzenia pioruna. Mogło by się to zgadzać gdyby nie dalsza część legendy
mówiąca o równoczesnej śmierci 600 wypasanych
przez pechowca owiec i… psa.
Wioskę jednak założono nie z tego powodu. Okolica okazała
się być obfitym złożem jednych z ciekawszych kamieni szlachetnych – czarnych
opali
Są to kamienie niezwykłej urody, błyszcząc wieloma kolorami
uwodzą mieniąc się za każdym razem inaczej. Nazwano je czarnymi chodź tak po
prawdzie wylosować tu można więcej barw od białej przez zieloną, niebieską (
typowy kolor opali )po czerwoną – najrzadszą i podpowiadać nie trzeba –
najcenniejszą.
Technika wydobycia nie jest wyrafinowana, a przepis prosty.
Ot ryjemy szyb około 8m głęboki, docieramy do miejsca gdzie jedna warstwa
piaskowco- podobnej białej skały od drugiej oddzielona jest cienką pomarańczową
- to jest nasz sufit i przewodnik. To bezpośrednio pod nią nie więcej niż 30cm
szukać będziemy naszej fortuny. Następnie w zależności od technologii, czasu i
ochoty ryjemy duży i wygodny korytarz ciężkim sprzętem lub ze świeczką w zębach
pełzając na kolanach wygrzebujemy małym kilofem ciasną dziurę wiadrem po
wiadrze wynosząc to cośmy obskrobali.
Pomijając kilka wielkich kopalni odkrywkowych ( w której to
odkryto jeden z najsławniejszych opali Halley’s Comet ) tym sposobem wydobywa
się te kamienie szlachetne od początku XX wieku.
Dziś mimo iż to miejsce mocno dokarmiają turyści to jego
dusza wciąż jest te 8m pod ziemią. Nie brak górników mających już swoje lata
których ciężar nie pozwala na dalsze wydobywanie skarbów, lecz za to z pasją
potrafią opowiadać o swych przygodach i podziemnych ( a nie tylko zresztą)
wojażach. Co jakiś czas oferując nam własnym kilofem wydobyte opale, które to
sprzedają z bólem serca acz podobno po najlepszych cenach !
Miejsce ma niebywały klimat, całość podzielona na małe
działki, obsypana starym pordzewiałym sprzętem i usiana dziurami. Wszędzie w
jakim kierunku by nie spojrzeć widać białe sterty przesianego piachu i kamieni
oraz ziejące ciemnością studnie kopalni. Czas jakby się zatrzymał i tylko rdza
na starych sprzętach potwierdza że to wszystko trawa tu już 100lat. Wierzcie
lub nie ale wymiar sprawiedliwości jest taki sam jak za czasów gdy tej rdzy
jeszcze nie było. Policja jest nie potrzebna, są szyby kopalni Do wielu nikt
już nie zagląda. Gdyby zdarzyło się komuś coś ukraść musi bardzo uważać. Bo przecież
łatwo jest potknąć się o zardzewiały szpadel, poślizgnąć się na żwirze i
uderzając w sito, zupełnie przypadkiem, spaść te 8m w dół – prawda ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz