Twardy - bo tego oczekujesz
Przyjazny - bo tego potrzebujesz
W kieszeni – bo się mieści
Tg-2 to kontynuacja a zarazem
najmocniejszy zawodnik znanej i chwalonej twardej serii aparatów
marki Olympus.
Tak się te aparaty nazywają i tego
się od nich oczekuje. Mają być mocne, szczelne i dzielne.
Zabierając go tam gdzie nas fantazja poniesie, aparat ten ma zapisać
nasze przeżycia a po tym wszystkim nadal działać i być gotowym na
następną wyprawę. Samo uwiecznianie dzikich momentów to nie
jedyne życzenie, zdjęcia te powinny być możliwie najlepszej
jakości, ładnie się prezentować i najlepiej jeszcze żeby
osiąganie porządnych efektów nie wymagało wielkiej gimnastyki. W
końcu jesteśmy na wakacjach, nie będziemy tracić bezcennych chwil
wypoczynku na myślenie jak zrobić to zdjęcie aby wyszło tak że
oglądając je po powrocie wyglądać będzie równie zachwycająco
jak to co mamy w tej chwili przed sobą !
Co więcej kupując taki sprzęt
oczekujemy że pozwoli nam na robienie przyzwoitych zdjęć nie tylko
w trakcie ekstremalnych chwil. Nie samą adrenaliną człowiek żyje,
więc przydało by się móc robić porządne ujęcia także podczas
spokojnego zwiedzania, a nie będziemy po to przecież kupować
oddzielnego aparatu !
Jeśli coś jest do wszystkiego –
jest do niczego. Nie ma uniwersalnych samochodów, garnków ani nawet
krawatów. Próba wynalezienia czegoś takiego to pomyłka. Pytanie
więc jak bliski tej wszechstronności aparat da się zrobić ? Długo
mnie to interesowało, na szczęście dzięki Olympus Polska dostałem
okazję sam to sprawdzić i postaram podzielić się z wami moimi
spostrzeżeniami.
Nie będę tu poruszał spraw z zakresu
parametrów, powiększał zdjęć czy mierzył szumu w cieniach. Nie
badałem ostrości na brzegach kadru w stosunku do centrum, ani nie
porównywałem rozpiętości tonalnej na poszczególnych czułościach
ISO. Tak się składa że Optyczne.pl dopiero co opublikowali
dokładny test tego modelu gdzie wszystkie te czynniki opisali z
typową dla nich skrupulatnością. Zainteresowanych tam odsyłam.
Ja zwyczajnie zabrałem ten aparat na
wymagający wyjazd aby sprawdzić jakie zdjęcia przywiozę. Czyli
przekonamy się jak ten aparat robi to po co go kupiliśmy i czyje
oczekiwania spełni, a kto się zawiedzie.
Działo się to przy okazji odwiedzin
skrawka południowej Hiszpanii. Plan zakładał zwiedzanie Granady i
Jaen, łażenie po górach, byczenie się na plaży, wspinaczkę i
nurkowanie. Nie miałem możliwości i chęci taszczenia dużej
ilości sprzętu lecz zależało mi na jak najlepszych zdjęciach z
całego wyjazdu, bo możliwości są tam olbrzymie. Da radę ?
To pierwszy mój kontakt z takim
aparatem, przyzwyczaiłem się do robienia zdjęć lustrzankami bądź
zaawansowanymi kompaktami. Prostej „małpki” nigdy nie miałem.
Czy to problem ?
Tyko trochę i to na samym początku.
Ważny dla mnie, może i paru innych
też aczkolwiek dla porażającej większości zupełnie bez
znaczenia jest fakt że TG-2 NIE potrafi zapisywać zdjęć w surowym
formacie RAW a na dodatek nie uszczęśliwi nas trybem manualnym a co
najwyżej upośledzoną opcją preselekcji przysłony ( A ). Co
dziwne bo model pozycjonowany jest wysoko, a umieszczenie takich
funkcji nie wymaga żadnej gimnastyki ze strony producenta.
Kiedyś zniechęciło mnie to do jego
zakupu i wybrałem XZ-1.
Zdziwienie trwa dalej, bo niejeden kupi
ten aparat do zdjęć podwodnych gdzie problem kolorystyki jest
wyjątkowo głęboki ! Aż się prosi o zapisywanie takich ujęć w
RAW aby potem w domu spokojnie i na sucho sobie je odpicować.
Długie kombinowanie i bezsilne
machanie rękami to efekty braku trybu M. Gdy próbujemy zastąpić
go zwykle bardzo użytecznym trybem A zagadek pojawia się jeszcze
więcej. To że mogę wybrać jedynie skrajne i środkową wartości
przysłony to nic nie szkodzi, ale czemu nie mogę uruchomić w nim
zdjęć seryjnych które to są co prawda w trybie P ale tam nie
przymknę przysłony gdy potrzebny mi dłuższy czas naświetlania...
Ale starczy tego, jedziemy na wakacje.
Lustrzankę zostawiam w domu to i taki sposób myślenia też.
Do tego trzeba podejść inaczej,
wakacyjnie – z relaksem. Trybów automatycznych jest tu na pęczki
i jeszcze parę leży luzem. Ludzie którzy to powymyślali to
przecież nie idioci i coś na ten temat wiedzą. Cóż, może ich
praca zaoszczędzi nam godzin życia które spędzilibyśmy potem na
obróbce ?
Znam takich co po dwutygodniowym
urlopie, potrzebują dodatkowych 7 dni wolnych na przebrnięcie przez
gigabajty przywiezionych zdjęć...
Na dodatek to tak ma działać i
„zwykły” użytkownik tego chce ! Kupił aparat za nie małą
kasę więc oczekuje że z karty zgrywać będzie gotowe zdjęcia.
Dusi przycisk, zdjęcie się robi a my spacerkiem idziemy dalej. I
nie inaczej, bardziej absorbować nie powinno. Sprawdziłem to
prędko, bo już po pierwszym dniu zmagań i prób zawarcia sojuszu w
którym to chciałem sam decydować o jakichś parametrach poddałem
się. Zdałem się na ustawienie i-AUTO o którego inteligencji i
błyskotliwości piała instrukcja. Tu nawet sceny nie muszę
wybierać, aparat zaprogramowanym sprytem sam rozstrzygnie czemu
robię zdjęcie i sam zgadnie czy to portret czy zachód słońca. A
niech tak będzie. On myśli, ja mam wakacje.
Wstyd się przyznać, ale spodobało mi
się. To faktycznie funkcjonuje niemal jak napisali. Ekspozycja
prawie zawsze dobrana była prawidłowo, autofokus zwykle decydował
słusznie - często pomagając sobie detekcją twarzy, uśmiechów
czy kto go tam wie czego jeszcze. Kolory chodź może nieco zbyt
nasycone to jednak realistyczne, a dzięki duetowi auto-iso i
sprawnej stabilizacji zdecydowana większość zdjęć była ostra.
Chwilę o jakości zdjęć. Jest
wystarczająca do sporych wydruków, daje więcej niż trzeba do
portali społecznościowych. Nie, nie jest zachwycająca bo
odszumianie&wyostrzanie ( nie da się ich regulować ) eliminują
drobne szczegóły ale tych szukalibyśmy tylko w dużych
powiększeniach. Nie powiększajmy więc i wszystko będzie dobrze.
Dynamika na której brak cierpią
aparat z małymi matrycami też stoi na satysfakcjonującym poziomie.
Aparat dobrze naświetla starając się nie przepalić za wiele, a
sprytne oprogramowanie rozjaśnia cienie. Po podbiciu kontrastu i
nasycenia ( które ten aparat zawsze sam robi ) otrzymujemy
zadziwiająco dobry efekt końcowy. Pomijamy kwestie spadku
szczegółowości w tychże rozjaśnionych partiach bo jesteśmy na
wakacjach. Publikowane tu zdjęcia przez Lightrooma przepuściłem,
ale była to kosmetyka zajmując wiele mniej czasu niż praca z
surowym plikiem od zera. Więc tak, to działa.
Niewątpliwie to możliwość robienia
zdjęć podwodnych jest jedną z bardziej pociągających możliwości
tego aparatu i to ona zwróciła moją uwagę na ten model. Od zawsze
pasjonowałem się zanurzaniem głowy pod wodę, a po tym gdy dane
było mi w Hiszpanii nieco pomieszkać i całkiem często nurkować
nie przestałem marzyć aby i tam sięgnąć moją pasją do
fotografii.
Tego typu aparat to najprostsza ku temu
droga, a jego zdolności znoszenia trudów ciśnienia nie takie małe.
Możliwość zanurzenia się z aparatem na 15m to więcej jak
wystarczająco dla wakacjowiczów, a nawet starczy dla
niezaawansowanych „nurków” z podstawową licencją.
Aparat na mokro używa się bardzo
przyjemnie. Dostępne są 3 tryby które pokrywają w zasadzie
wszystko co w takiej sytuacji potrzebujemy. Dwa dla szerokiego kąta
( z lampą i bez ) oraz mój ulubiony – tryb makro. Dzięki
błyskowi wbudowanej lampki kolory zyskują dużo życia, chodź
unoszące się w niej drobinki potrafią zapaskudzić całe zdjęcie.
Dlatego przy ujęciach szerokokątnych należy używać go z uwagą,
w macro za to jest nieoceniony skracając czasy i zamrażając na
zdjęciu to co się prędko rusza oraz wydobywając ciepłe kolory z
niebieskiej toni podwodnego świata.
Automatyka się sprawdza i daje dobre
efekty. Pomaga zrobić udane zdjęcia i robi to bardzo skutecznie.
Ale nie pozwala wyjść nic ponadto. Autofokus działa zadziwiająco
szybko i skutecznie, ale nie istnieje możliwość zablokowania
pomiaru ostrości na konkretnym punkcie. To aparat zawsze wybiera na
co ostrzyć – to nie może być skuteczne na dłuższą metę ! Jak
sprytny by nie był, to nie zawsze odgadnie na czym mi zależy
ustawiając ostrość na oczywisty dla niego kontrastowy drugi plan
bądź inny dowolny punkt kadru który nijak mnie interesował- a
przemówić mu do rozsądku się nie da ! I tak wiele zdjęć
spłynęło do kosza.
Tekstu wiele więc i jego istota mocno
rozcieńczona. Warto więc, czy nie warto ?
Zdecydowanie tak, bo wszechstronnością
jaką daje nam ten kompakt niweluje nam kompromisy jakie musiano
poczynić przy jego konstrukcji. Przykro mi się robiło na widok
ludzi taszczących na szyi ultra-zoomy czy lustrzanki dla
uwieczniania urlopowych chwil. Mój aparat mieścił się w kieszeni,
mogłem bez zastanowienia zabrać go gdziekolwiek bym nie polazł, a
możliwości i oferowana jakość zdjęć wystarczająco dobra by nie
tęsknić do czegoś innego. Przesympatyczny zakres ogniskowych
zaczynający się od 24mm, pojemna bateria czy pancerność czynią
ten aparat wyjątkowo dobrym na takie okazje.
Ma wady, bo te są wszędzie. Ten ma
ich całkiem sporo, bo musi – uniwersalność kosztuje. Niemniej
jednak części z nich dało by się łatwo uniknąć. Mówię tu o
wszystkim tym czego zabraknie zaawansowanym użytkownikom bo ten
aparat aż się o to prosi. I to głównie sprawy z zakresu
oprogramowania.
Kto wie jakie plany ma Olympus i może
takiego aparatu się doczekamy. Mają już wszystko co potrzebne aby
taki sprzęt powstał; doświadczenie, sprawdzoną konstrukcję,
obiektyw, dobre oprogramowanie, a nawet matrycę z porządnego
źródła. Żaden z konkurencyjnych aparatów nie oferuje więcej co
może być powodem dla którego nie ma tu więcej niż teoretycznie
potrzeba. Chodź w obliczu ostatnich premier Nikona i jago
nurkujących bezlusterkowców należy się spodziewać odzewu od
innych producentów.
Na koniec pragnąłbym serdecznie
podziękować firmie Olympus Polska za udostępnienie aparatu.